Recnzja powieści "Kalendarz adwentowy" autorstwa Jolanty Kosowskiej, oraz Marty Jednachowskiej.
Blisko rok temu świętowaliśmy w Łodzi premierę powieści "Spotkajmy się we śnie" duetu Jolanty Kosowskiej oraz Marty Jednachowskiej. Z biegiem czasu możemy przyznać, że to połączenie sił mamy i córki okazało się sukcesem.
Rozmawiając o planach na przyszłość, Panie nieco zdradziły nam z planów napisania kolejnej wspólnej historii. I oto mamy finalną odsłonę
"Kalendarza adwentowego", którą objęłam patronatem medialnym.
Uważam, że to powieść, która niesie za sobą ogromny ładunek emocjonalny, skłania nas do refleksji i zastanowienia.
Uwielbiam takie momenty, kiedy mogę przygotować sobie kubek ulubionej herbaty, zapalić świeczkę, otulić się kocykiem, odciąć się od wszystkiego i zanurzyć w fabule książki. Ten czas jest tylko dla mnie.
Przyznajcie sami, że kiedy zbliża się czas Adwentu, czy też święta Bożego Narodzenia, to następuje w nas przemiana. Stajemy się bardziej wyciszeni, nasze serca biją w wyjątkowym rytmie, to czas radości i oczekiwania. Odczuwamy pragnienie dzielenia się z innymi, pomaganie innym.
W domu dziecka mieszczącego się przy ulicy Zimowej pełną parą trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. Pani Marzena dyrektorka domu dziecka, Monika, Grażyna, Klaudia, Sabina to niezwykle opiekuńcze kobiety. Dla nich to nie tylko praca, ale oddanie małego fragmentu samych siebie.
W ramach akcji "Podaruj uśmiech" kilkukrotnie odwiedziłam placówki Domów Dziecka, aby podarować książki dla podopiecznych. I wiecie co, najbardziej mnie zaskoczyło i wzruszyło?
Kiedy zapytałam o kolejne placówki, które chciałbym odwiedzić, nie tylko otrzymałam adresy, ale Panie wymieniły z pamięci imiona wszystkich dzieci, łącznie z wiekiem i ich upodobaniami.
Kiedy zapytałam, jak to robią, że zapamiętują te wszystkie szkraby, odpowiedziały mi, że to, co robią to nie tylko praca to oddanie, misja, chęć pomocy dla tych dzieciaków. Czytając "Kalendarz adwentowy" widziałam właśnie te Panie. Wracajmy do naszych bohaterów.
Klaudia, jedna z opiekunek postanawia obdarować dzieci kalendarzem adwentowym.
Każdego dnia z ogromnym zaciekawieniem otwierają po kolei jedno z 24 okienek. Jednak dzieje się coś wyjątkowego, ponieważ nie zawsze znajdują czekoladkę, a krótki liścik.
W wyniku kłopotów finansowych istnieje zagrożenie, że może zabraknąć na upominki pod choinkę dla podopiecznych. Na szczęście kreatywna dyrektorka postanawia zorganizować bożonarodzeniowy jarmark.
Jakich odkryć dokonają dzieci?
Czy jarmark przyniesie upragnione fundusze?
Przyznam, że historia dwunastki dzieciaków i opiekunek wywołała łzy, ale nie tylko smutku, ale i radości. Kibicowałam im w każdym momencie, takie dzieci można znaleźć w jakże licznych placówkach.
Gorąco polecam tę pozycję, jestem przekonana, że skradnie i Wasze serca.
W najbliższą sobotę w restauracji La Venda w łódzkiej manufakturze po raz kolejny będę odbędzie się się spotkanie autorskie, którego jestem organizatorką.
Comments