Kochani dziś jest PREMIERA książki
"Epizody z życia mojej mamy" autorstwa
Iwony Żytkowiak, której mam przyjemność PATRONOWAĆ.
Poprosiłam autorkę o udzielenie wywiadu i oto efekty.
1. Pani Iwonko proszę opisać siebie pokrótce?
Jaką jest Pani osobą?
To bardzo trudne opisywać siebie.
Trzeba być odważnym, by napisać prawdę.
A z drugiej strony chyba nie bardzo chciałabym dać się rozszyfrowywać.
W tajemnicy jest coś ekscytującego.
Jaką jestem osobą?
Zapewne wiele do powiedzenia mieliby moi bliscy, przyjaciele i znajomi.
Na pewno jestem bardzo otwarta, ciekawa świata w całej jego rozciągłości; począwszy od ciekawości miejsc, ludzi, zdarzeń.
Na pewno też nie potrafię się zatrzymywać w życiu, wciąż mnie gna… Ale ta moje niespokojność nie ma nic wspólnego z pośpiechem. Nie lubię się śpieszyć. Wyrobiłam w sobie pewien dryl, nakazujący mi dyscyplinę, czyli, jeżeli wiem, że coś ma się odbyć w pewnym terminie, robię wszystko, by się nie spóźnić. Nie znoszę niepunktualności, nieterminowości.
Dla mnie to wyraz braku szacunku. Kocham życie, szanuję czas. Wiem, że jest ograniczony…
2. Jakie były Pani początki jako pisarki ?
Pierwsze co Pani napisała to....?
Początki mojego pisarstwa sięgają wczesnej, nastolatkowej młodości i bardziej szły w kierunku poezji. Nie wiem, jak to się zadziało, że zaczęłam pisać prozę. Być może wynikało to z wielkiej chęci opisania świata, z natłoku zdarzeń, z wielobarwności życia.
W pewnym czasie nagromadzone myśli nie znajdywały miejsca w mojej głowie i znalazły ujście w takiej właśnie formie. Czasem popisuję sobie poezję, wydałam tomik wierszy Żywot jętki, myślę że dość udany. Ale, o ile uważam, że zarówno proza jak i poezja wymaga sprawności językowej, to mam wrażenie, że język poetycki życzy sobie większego wyrafinowania, pozostawia większe pole do interpretacji, programowo zakłada odklejenie się od „tu i teraz”. A mnie właśnie bardziej zajmuje owa doczesność, dosłowność świata. To podglądanie, opisywanie, relacjonowanie, to otwieranie oczu swoich i czyichś. Tak mam. 3. Jaką drogę musiała Pani przejść, aby pierwsza książka Pani autorstwa została wydana?
No cóż! Może chciałabym napisać o drodze przez mękę, okupioną trudnymi doświadczeniami, ale w moim przypadku – jak zapewne w wielu takich przypadkach – zadziałał tzw. łut szczęścia.
Wysłałam odpowiedni list, pod odpowiedni adres, do odpowiedniego człowieka, który akurat w danym momencie miał taką, a nie inną percepcję. I stało się! Owszem zdarzyły się chwilę powątpiewania, niepewności, czy to aby nie sen, ale okazywało się, że to najprawdziwsza rzeczywistość. Potem były chwile lepsze i gorsze – jak w życiu.
Z perspektywy czasu twierdzę, że mimo iż, wierzę w to, że nic się nie dzieje bez przyczyny i wszystko gdzieś tak „ u góry” zostało zaprogramowane, to jednak dopuszczam do świadomości ewentualną dewiację z kursu i jestem pewna, że szczęściu trzeba pomóc, że czasem trzeba wziąć ster w swoje ręce, że czasem trzeba stanąć okoniem, że czasem trzeba podjęć próbę odwrócenia biegu rzeki, że czasem trzeba zaryzykować… Byłam więc związana długo z jednym wydawcą, potem incydentalnie z innymi, teraz mam przyjemność zaistnieć w nowym wydawnictwie… Jak będzie dalej, nie wiem... To zawsze jest w gestii zarówno autora jak i wydawcy. Obie strony muszą być kontente, a to się stanie wówczas, gdy najważniejsza ze stron, a mianowicie Czytelnik będzie zadowolony. Czego życzę i Wydawcy, i sobie. 4. Skąd czerpie Pani pomysły na książki?
Jeśli powiem, że z życia, to na pewno zabrzmi to banalnie. Ale taka jest prawda. Inspiracją może być wszystko, impresja: chwila, ubiór, jakieś jednostkowe zdarzenia, na pozór nieistotne, które nagle w mojej głowie rozrasta się w epicką opowieść. Czasem to kontaminacja zdarzeń zaistniałych, przeszłych, teraźniejszych, zaobserwowanych, wymyślonych, przetworzonych… A czasem jest tak, że temat leży u moich stóp i potykam się o niego, jak w przypadku powieści Zamknij oczy, Wszystkie moje zmartwychwstania, czy najnowsza, której premiera przede mną Epizody z życia mojej mamy. Trzeba tylko sięgnąć po niego, pochylić się nad nim. Obrobić go słowami, tak jak rzeźbiarz obrabia kawałek kamienia, który na początku stanowi bezkształtną bryłę.
Bywa tak, że historia lęgnie się w mojej głowie, w postaci imienia. I naraz czuję, że muszę absolutnie nadać temu imieniu konkretne życie, stworzyć genealogię, umieścić w konkretnej topografii, a potem wszystko dzieje się jakby poza mną J, do tego stopnia, że, kiedy powieść jest już w skończonej formie i trafia w moje ręce, dziwię się temu, że to ja napisałam.
5. Już 7 października premiera Pani książki
"Epizody z życia mojej mamy" będziemy podglądać zwyczajne życie mam? Skąd pomysł na książkę?
Jednej mamy! Czy ona jest reprezentantką wszystkich mam? Nie wiem. Wydaje mi się, że taka kategoryzacja odebrałaby mamom indywidualność. Ta mama, jak każda mama, jest absolutnie wyjątkowa. Nie ulega wątpliwości, że dla wielu z nas, bez względu na to, ile mamy lat, mama odbierana jest jako ktoś niepowtarzalny, jedyny. Mama z mojej powieści na pewno taka jest.
Pomysł przyszedł mi w chwili, kiedy starałam się wejść w rolę mojego syna i popatrzeć na siebie jego oczami. Oczywiście, że była to próba nietrafiona, bo po pierwsze, trudno sobie wyobrazić siebie oczami dzieciaka, kiedy ma się pięćdziesiąt lat i za sobą bagaż doświadczeń, wiedzę na temat ludzi, świata, relacji i wtłoczyć to do głowy nastolatka, dopiero zbierającego doświadczenia i szykującego się do prawdziwego życia. Stąd może w mojej powieści narracja na pozór dziecinno – naiwna jest pewną mistyfikacją. Pozwalam sobie na kokietowanie Czytelnika, na prowadzenie z nim pewnej gry. Bo mój narrator, opowiadający epizody życia swojej mamy, raz jest naiwnym szczeniakiem ( przepraszam za kolokwializm), naiwnym i głupiutkim, raz jest nastolatkiem z pewnymi możliwościami poznawczo – interpretacyjnymi, raz jest facetem z imponującą wiedzą o kobietach.
6. Praca pisarza daje zapewne satysfakcję, ale jest też wyczerpująca. Czy miewa Pani kryzysy twórcze? Jak najbardziej! Czasem zdarza się, że kończy się koncept i staję na końcu drogi, widząc, że przede mną pustka. Wówczas myślę sobie, że może czas rzucić pisarstwo i zająć się lepieniem pierogów i uprawnianiem ogrodu. Są jeszcze wnuki do piastowania. Ale jak to w życiu; po burzy słońce, po nocy dzień, kryzys mija i zapadam się w pisanie.
7. Czy pogodzenie pisania z codziennymi obowiązkami jest trudne?
Czy pisanie znacznie zmieniło Pani życie?
Wszystko jest kwestią dyscypliny. Ja jestem zorganizowana. Mam ustalony rytm.
Zawsze powtarzam, że ustalenie proporcji jest drogą do osiągniecia homeostazy. Ja podzieliłam sobie życie na trzy sfery: praca, rodzina i pasja.
I staram się każdą z nich trzymać w reżimie 33, 33. Jeżeli któraś ulega zachwianiu, zaczyna być źle. Nic nie może odbywać się kosztem czegoś.
Poza tym jestem od roku w szczęśliwej sytuacji, że nie pracuję ( wiele, wiele lat byłam polonistką) i jak to powiadają sama sobie jestem sterem i okrętem. 8. Co Panią pasjonuje poza pisaniem?
Jestem jak dziecko, wciąż głodna i ciekawa świata. Jestem totalną czytelniczką, zachłanną na dobre książki, nie żyję bez muzyki ( jest w każdej mojej powieści), a gdybym miała dużo pieniędzy, strawiłabym je na podróże. Z bardziej przyziemnych rzeczy lubię… szydełkować. 9. W co Pani wierzy i do czego dąży w życiu prywatnym i pisarskim?
Wierzę w to, że bez względu na to, czy mamy wytyczoną dla siebie drogą czy nie, warto podejmować próby. Ważne jest, byśmy odczytywali znaki, jakie życie nam daje. Trzeba żyć refleksyjnie. Interpretować. I trzeba być optymistą. Bo nigdy nie jest tak, że tylko pod górkę. Za każdą górą jest dolina. Ważne, by być cierpliwym.
Do czego dążę? Do osiągnięcia stanu zadowolenia.
10. Czy ma Pani swoje ulubione miejsce do pisania i czy towarzyszą Pani jakieś przyzwyczajenia
np.: kubek herbaty, muzyka w tle, czy jest to absolutnie obojętne?
Mam swój pokój, swoje biurko, fotografie najbliższych, mam tablicę z bieżącymi notatkami.
Jestem zdyscyplinowana. Staram się siadać do pracy codziennie, co nie znaczy, że codziennie jestem w stanie wykrzesać z siebie coś sensownego. Czasem siedzę i wpatrują się w ekran, w tle leci bossa nova ( jestem absolutnie zafiksowana na bossa novę, ostatnio znów zakupiłam sześciopłytowy album Brasil The Complete Bossa Nova Collection, od Desafinado, Regresso i The Girl from Ipanema jestem chyba uzależniona). 11. Co poradziłaby Pani osobie, która chciałaby napisać i wydać książkę?
Żeby opanowała język. Historie zawsze są wtórne,
ale język, to tworzywo o niewyczerpanych możliwościach. Tę samą historię można opowiadać na wiele różnych sposobów. To język decyduje o tym, że jedne zapadają w pamięć, wywołują takie a nie inne emocje, a jeszcze inne mijają niezauważone. A poza tym trzeba pamiętać, że fabuła musi się urzeczywistnić w świadomości czytelnika. Za wszelką cenę musimy walczyć o zyskanie wiarygodności u czytelnika, by dać mu szansę totalnego wejścia w naszą opowieść, by ją poczuł i w nią uwierzył, nie poczuł się oszukany i nie skonstatował tego: To głupoty, tak nie mogło być… Coś co nie wzbudzi zaufania, nie obudzi emocji, nie ma szansy na trwałość, nie zapadnie w pamięć. Będzie jednorazowym, nieistotnym incydentem czytelniczym, z niewielką szansą na powrót. Półki księgarskie, biblioteczne uginają się od książek. Nie ma potrzeby wracać do kiepskiego autora, skoro oferta jest przebogata. Szkoda czasu na kiepsko opowiedziane opowieści.
12. Czy ma Pani magiczne miejsce, do którego
lubi wracać?
Lubię wracać. Ale doświadczenie pokazuje,że za każdym razem będzie to inne miejsce. Ja będę inna. Czasem czuję się rozczarowana, że czegoś zabrakło, a czasem urzeczona nowym odkryciem tego samego. Czasem wracamy, by odnaleźć coś, czego już dawno nie ma, bo po prostu nie ma tego czegoś w nas. Moja bohaterka z Czasu Łucji wróciła do Palmy i choć nie znalazła śladów męża, znaków przeszłości, ale odnalazła siebie, spokój, który pozwolił jej dalej żyć i znaleźć sens w tym życiu. Mama z epizodów też ma pragnienia i składa obietnicę powrotów, ale… jak potoczy się życie, tego nie wie nikt…( ja wiem J) 13. Jakie uczucia towarzyszą Pani podczas wizyty w księgarniach widząc swoje książki? Zawsze uczucie wielkiej wdzięczności. Że mi się udało, że mogę opowiedzieć historię. Często żałuję, że nie mogę pokazać mojemu tacie i powiedzieć: Zobacz Rysiu, twoje córka pisze książki i się sprzedają…
14. Proszę zdradzić czytelnikom, jakie są Pani dalsze plany pisarskie, dalszy plan na siebie?
Plany na siebie? Nie zatrzymywać się. A pisarskie? No cóż piszę powieść Niechciane. To historia kobiet, które w różny sposób są „niechciane” , przez matkę, przez faceta, środowisko… historia piętrowa, znów skoncentrowana na kobietach, które programowo stanowią temat pisarski, które są niekończącym źródłem inspiracji, które zasługują na opisywanie.
Pani Iwono dziękuję ślicznie za udzielenie wywiadu,
wkrótce podzielę się z Panią i Wami kochani czytelnicy wrażeniami po przeczytaniu książki "Epizody z życia mojej mamy".
Serdecznie gratuluję w dniu Premiery.
Comments