top of page
zaczytanaewelka

15 pytań do.... Aleksandra Katarzyna Maludy




Witam cieplutko

Chciałabym wam przybliżyć osobę pani

Aleksandry Katarzyny Maludy.

Mam przyjemność współorganizować wspólnie z autorką Book Tour z książką

"Wisznia ze słowiańskiej głuszy" , opinie jakie spływają o książce są bardzo pozytywne.

1 kwietnia nakładem Wydawnictwa Szarej Godziny ukazała się powieść "Gruzowisko".

Z przyjemnością zapraszam na wywiad z panią Aleksandrą.


1. Pani Aleksandro, proszę opisać się pokrótce?

Jaką jest Pani osobą?

Introwertyk nie może sobie wymarzyć lepszego pytania . Ale spróbuję się z nim zmierzyć.

Nie należę do osób wylewnych, ekspansywnych. Najbardziej odpowiada mi pozycja obserwatora i słuchacza. Wchłaniam rzeczywistość, a potem ona stanowi tworzywo moich książek. Piszę powieści historyczne, ale inspiracją dla problemów, konstrukcji bohaterów, ich zachowania, jest to, co mnie otacza. Fascynuje mnie różnorodność ludzkich postaw. Niektórych z nich nie rozumiem, a to jest przyczyną, by zacząć drążyć temat. Ja strasznie nie lubię czegoś nie rozumieć . Najwygodniej mi wtedy szukać jakichś odpowiedników tego niezrozumiałego dla mnie zjawiska w historii, a potem się jemu przyglądać – tak interpretuję sławne powiedzenie, że historia jest nauczycielką życia. Dystans czasowy upraszcza trochę obraz, więc pomaga wyłuskać istotę sprawy. Zrozumieć to dla mnie znaczy przede wszystkim zrozumieć emocje, które kierują naszym postępowaniem. Wydaje mi się, że mają one o wiele większe znaczenie niż rozsądek. Dlatego o nich najczęściej piszę. A tak poza tym jestem molem książkowym, mamą dwóch bardzo kochanych dorosłych już córek, nauczycielką języka polskiego i historii.

Aha, i jeszcze jedno, mam dwa imiona. Jedno oficjalne, Aleksandra, i drugie prywatne, przez co bardziej mi bliskie – Katarzyna. Tak mi się wydaje, że powinnam w przestrzeni publicznej z jednego z nich zrezygnować, bo czasem stwarzają mi problemy. Zostanie chyba Katarzyna


2. Jakie były Pani początki jako pisarki?

Pierwsze, co Pani napisała, to...?

To powieść, której akcja toczyła się w latach powstania styczniowego. Odpowiedzialna za tę książkę (która pociągnęła za sobą wszystkie inne) jest moja starsza córka, Judyta. Pognała ona w świat, by napisać pracę doktorską na temat wczesnośredniowiecznych świętych irlandzkich. Poświęciła temu cztery lata. Jednak na rynku pracy nie ma specjalnego popytu na wysoko wykwalifikowanych fachowców od tych świętych, więc córka już się nimi nie zajmuje. A mi ten temat wydawał się taki literacki! Jak wiadomo mnisi iroszkoccy ocalili wiele z dorobku antyku, a kultura celtycka odegrała wielką rolę w kształtowaniu nas, Europejczyków. Tak niewiele o niej wiemy, a wiedza ta, moim zdaniem, zasługuje na popularyzację w formie powieści. Ja w każdym razie chętnie bym taką przeczytała. Zaczęłam więc marudzić: Judytko, napisz powieść.

– Mamo, czy ty wiesz, ile to pracy? – odpowiedziało mi moje dziecko.

No, nie wiedziałam. Musiałam sprawdzić. Więc siadłam i napisałam „Rok 1863. Opowieść o miłości, wojnie i gotowaniu”. Tytuł koszmarny! Sama go wymyśliłam


3. Jak długą drogę przeszła Pani przed wydaniem pierwszej książki?

Jak mówiłam, moja pierwsza książka miała być tylko eksperymentem. Nie myślałam w ogóle o jej wydaniu. Ale pisząc ją, popadłam w amok. Nie mogłam o niczym innym myśleć i mówić. Zanudzałam więc takimi zwierzeniami swojego szefa i przyjaciela. Może miał mnie już dość, bo któregoś razu powiedział:

– Kaśka, przyślij mi tę książkę.

Zrobiłam to, a on rozesłał ją do swoich kolegów zajmujących różne gminne ważne stanowiska.

To ich zainteresowało, bo akcja toczyła się na terenach, na których wtedy mieszkałam, a którymi oni rządzili. Drogami, którymi jeździłam do pracy maszerowali powstańcy, w pobliskich dworach, których ruiny jeszcze dziś można obejrzeć, spotykali przywódcy. Próbowałam sobie wyobrazić jak ludzie, a przede wszystkim kobiety, zachowywali się, kiedy tuż obok nich toczyła się wielka historia.

– Nie mogłem się od tej powieści oderwać, przeczytałem to w jedną noc – usłyszałam takie opinie mądrych przecież ludzi. – Ta książka musi się ukazać.

Nie przychodziło mi jednak do głowy, że ona może być na tyle dobra, by zainteresować wydawców, więc wysłałam ją do wydawnictwa Novae Res, które domaga się od autorów współuczestniczenia w kosztach wydania. Książka się podobała, więc pieniądze się zalazły. Reakcja czytelników spowodowała, że uwierzyłam w siebie i następne książki wysłałam już do innych wydawnictw.


4. Kto jako pierwszy czyta Pani książki? Czy zmienia Pani coś według sugestii innych jeszcze przed wydaniem książki?

Pierwszymi i najważniejszymi czytelniczkami są moje córki. Podchodzą do sprawy bardzo poważnie i mają wiele krytycznych i najczęściej słusznych uwag. Niedawno dołączyła do nich moja przyjaciółka, z którą łączą mnie zainteresowania. Bardzo uważnie wsłuchuję się też w głos redaktorek moich książek. Jeśli im coś zgrzyta, to znaczy, że zgrzytać może także czytelniczkom i czytelnikom.


5. Co czuje Pani, widząc swoje książki na półkach księgarń, czy też w Internecie jako polecajki?

Po prostu się cieszę . To jedna z moich większych życiowych radości .


6. Jak reaguje Pani na komentarze, recenzje czytelników?

Z tymi opiniami najczęściej stykam się za pośrednictwem portalu lubimyczytac.pl

Sama uwielbiam czytać i mam tam konto.

Założyłam je na wiele lat przed tym, jak sama zaczęłam pisać. Występuję tam jako Koronczarka. Zapraszam do odwiedzin . Bardzo mnie cieszy, że wszystkie moje książki mają tam średnią ocenę znacznie powyżej 7/10 gwiazdek. To bardzo mobilizujące. Rzadko zdarzają się opinie krytyczne, ale takie też się trafiają, bo przecież jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził. Nie ma obowiązku lubienia powieści historycznych . Ale średnia ocena wskazuje, że takich opinii jest naprawdę bardzo mało. Powtarzam, że piszę takie powieści, które sama chciałabym przeczytać. Cieszę się, że wielu ludzi podziela moje gusty .


7. Jak wygląda Pani zwykły dzień?

Czy pogodzenie pisania z codziennymi obowiązkami jest trudne?

Teraz już nie. Moje córki są już samodzielne.

Pracuję, a zawód nauczyciela jest bardzo angażujący emocjonalnie, więc to stanowi jakąś przeszkodę. Ale z drugiej strony moja twórczość jest źródłem nowych pomysłów na lekcje, a kontakt z uczniami często bywa źródłem inspiracji pisarskich. To mi się zazębia. Jedno i drugie lubię robić, więc czuję się szczęśliwa i spełniona .


8. W jakich sytuacjach „dopada" Panią natchnienie i czy ma Pani ulubione miejsce do pisania?

Natchnienie rozumiane jako pomysły na akcję, bohaterów, motywy, czy jakieś frazy zdania czyhają wszędzie! Napada taki na człowieka i męczy, dręczy dopóty, dopóki nie zostanie zapisany. Kryje się w zasłyszanych słowach, rysach spotykanych ludzi, w tym, czym ci ludzie mają ochotę się ze mną podzielić. Całe mnóstwo wyskakuje z czytanych przeze mnie książek, z krajobrazów, z sytuacji, w jakich się znajduję. Bardzo wiele emocji czai się w muzyce Bacha, Mozarta i Chopina, by wymienić najważniejszych dla mnie kompozytorów. Jak widać pod tym względem zupełnie nie jestem oryginalna . W dźwięku instrumentów, orkiestry, chóru. Na ten temat to mogłabym w nieskończoność, ale wiem, że tu muszę się powstrzymywać, bo zbyt wielu ludzi takiego gadulstwa mogłoby nie znieść . A piszę najchętniej w osobnym, zamykanym przed gośćmi pokoju, na rozłożonej kanapie. otoczona stertami książek. Mam taką fajną podstawkę pod laptop. Polecam, bardzo wygodne .

9. Załóżmy, że mogłaby się Pani przenieść się do świata przedstawionego w dowolnej powieści. Jaką by Pani wybrała książkę i dlaczego? A może żadną?

Mam taką powieść najukochańszą ze wszystkich. To jest cykl „Bolesław Chrobry” Antoniego Gołubiewa. Jak bardzo wielu ludzi fascynują mnie początki, więc średniowiecze jako początek Polski i Europy ma dla mnie wielki urok. Chętnie tam wędruję w wyobraźni. Ale żeby znaleźć się tam naprawdę? Boże mnie przed tym broń! Toż ja nie zniosłabym tamtych warunków higienicznych, braku czystej wody do picia, nadpsutego jedzenia, grozy nawiedzających wiecznie ludzkość epidemii. Padłabym martwa na ziemię, gdyby ktoś goszczący mnie tam, chciał mi zapewnić jakąś rozrywkę i zaprowadził na interesującą (bo połączoną z torturami) egzekucję. Często marzymy o wehikule czasu. Ja też, ale tak naprawdę to marzenie mogłoby się nie spełniać . Naprawdę zdrowiej i bezpieczniej jest sięgnąć po powieść historyczną. Na przykład moją .

10. Praca pisarza daje zapewne satysfakcję, ale jest też wyczerpująca. Czy miewa Pani kryzysy twórcze?

Ależ oczywiście . Taki kryzys to chyba towarzysz wszystkich twórców, nie tylko pisarzy. Snujesz się po domu. Czujesz, że powinnaś coś napisać, a tak ci się nie chce! Zmuszasz się, by wejść do tej swojej jaskini, otwierasz laptop i co? I nic! Mózg ci ktoś wyjął, a puste miejsca dla niepoznaki pozapychał watą. Więc otwierasz Facebooka, bezmyślnie go przeglądasz, potem jakaś prasówka, można zajrzeć do ulubionych sklepów internetowych. A czas mija! Narasta obrzydzenie do takiego lenistwa! Życie jest tylko jedno, a żadna chwila nie wróci! Koniec! Tak się bawić nie będziemy!

Mam dwa sposoby na kryzys. Należy stosować je łącznie i koniecznie w takiej właśnie kolejności. Najpierw spacer. Lepiej szybki niż wolny i w samotności. Potem lektura książki, która może podbechtać wyobraźnię w pożądanym kierunku. Zwykle skutkuje. A jak nie, to kaplica! Nie pozostaje nic innego tylko czekać na napływ pomysłów. Czy zawsze napłyną? Nie mam takiej pewności. Do tej pory napływały.


11. Czy ma Pani swoje magiczne miejsce, do którego lubi wracać?

Ja tak w zasadzie jestem włóczykijem.

Co prawda nie dla mnie Malediwy albo inne Seszele, bo jakoś wydaje mi się to nudne (a może sobie tylko wmówiłam, bo mnie nie bardzo stać?) . Cierpię na znaną Sopliców chorobę („że im prócz ojczyzny nic się nie podoba”). Z tym nic to trochę przesada, ale rzeczywiście, dla mnie najmilsza to polska literatura, polska historia, polska kultura, dla muzyki robię wyjątek może dlatego, że operuje tak abstrakcyjnym językiem, że łatwiej jest ignorować jej przynależność do określonego terytorialnie kręgu kulturowego. Więc ja lubię tak wsiąść do pociągu, jechać sobie do jakiegoś Zamościa, Tarnowa, Szamotuł czy Tczewa i obejrzeć wszystko ciekawe, co tam jest. A zwykle jest wiele. I lubię las, a najlepiej puszczę ze szczególnym uwzględnieniem Puszczy Białowieskiej, która jest najbardziej magicznym miejscem z tych, jakie do tej pory widziałam. Ale jeszcze tak wiele nie widziałam…


12. Co pasjonuje Panią poza pisaniem?

Najważniejsze na świecie są moje córki i wnuk, który się wczoraj (2.07.2020r.) urodził A potem są sprawy, których hierarchii nie potrafię ustalić: lektury, muzyka, włóczęgostwo, spotkania z ludźmi (samokrytycznie przyznaję, że nie ze wszystkimi), dobre jedzonko, wymyślanie idealnego świata i udzielanie dobrych rad (gorzej, gdyby ktoś właśnie mi kazał je wprowadzać w życie ) i całe mnóstwo drobiazgów jak roztrząsanie jaki zapach na świecie jest najpiękniejszy (uwielbiam piękne zapachy). Na razie liderem jest kwitnąca lipa .

 

13. Czy ma pani ulubione miejsce do pisania?

Owszem. Już opisywałam swój pokój. Nie nadaje się do pokazywania, bo panuje tam bałagan. Ale to pozory. Każda książka ma być otwarta na tej stronie, na której właśnie jest i tylko ja mam prawo to zmieniać (co robię bez przerwy) i leżeć tam, gdzie leży, bo ja wiem, gdzie to jest. Wystrój zmienia się w miarę postępu prac, choć wrażenie ogólne nie (w tym miejscu serdeczne pozdrowienia dla mojej Pani Sprzątającej, która jakoś sobie z tym radzi). Koniec pracy nad książką widać po tym, że kanapa robi się pusta. A potem przy następnej książce zarasta na nowo.


14. Jak bardzo pisanie zmieniło Pani życie? Jak reagowali znajomi, przyjaciele, rodzina?

Bardzo zmieniło! Tak bardzo, że nie chcę o tym mówić publicznie. Na lepsze . A ponieważ jestem znacznie bardziej rozmowna na piśmie niż w realu, to pierwsze reakcje moich przyjaciół były takie:

– Kaśka, ja cię w ogóle nie znałam/em!

Jasne! Niewiele mówiłam, więc nie wiedzieli, jaka cholera we mnie siedzi

Teraz już się przyzwyczaili .


15. I na koniec pytanie o dalsze plany? Co nowego w przygotowaniu?

Moja nowa książka będzie zupełnie inna. Po pierwsze pojawi się wątek współczesny, a tego jeszcze nie praktykowałam. Po drugie kluczową rolę w mojej powieści odegra pewien mebel – toaletka o niezwykłych właściwościach. To jest naprawdę niezwykła toaletka – ja ją wymyśliłam, ja opisałam, a potem ona objawiła się w rzeczywistości. Moja córka kupiła dom. Jednym z mebli, których poprzedni właściciele chcieli się pozbyć, była właśnie ona:




Nie wiem, czy kiedykolwiek odważę się przed nią usiąść, choć, jak widać, moje dziecko takich obaw nie ma. Najwyraźniej córcia jest odporna na jej czar. Bliższe szczegóły w książce, która najprawdopodobniej będzie nosiła tytuł „Po drugiej stronie lustra”, a wydana zostanie przez wydawnictwo Szara Godzina.


Pani Aleksandro ślicznie dziękuję za przemiłą współpracę, życzę wszelkiej pomyślności i radości z wnusia. Pozdrawiam serdecznie.

165 wyświetleń0 komentarzy

Commentaires


Post: Blog2_Post
bottom of page